Strona główna » Forum » Musimy się przestawić, żyć, jakbyśmy kolonizowali nową planetę.
Nie ma się czego bać, bo strach powoduje nierozsądne reakcje. Trzeba przystosować się do zmiany. Tylko czy my to potrafimy? – mówi biolog prof. Jan Marcin Węsławski.
Rozmawiała Joanna Wiśniowska Myśli już pan o prezentach pod choinkę?
Tak.
Wciąż marzy pan, że znajdzie pod nią Dark Room dla oceanografów?
To marzenie sprzed paru lat, ekstrawaganckie, pragnienie z cyklu „trudne do zrealizowania”. To ogromna i bardzo kosztowna instalacja, która daje możliwość poruszania się po morskim dnie.
Czego można w niej doświadczyć?
Słyszałem o niej od kolegów zajmujących się geologią morską. Myślałem, że to jedynie zachwyt nową technologią, ale już tak nie myślę. Dark Room daje człowiekowi możliwość doświadczenia spaceru po dnie morskim w systemie trójwymiarowym. Widać ukształtowanie dna, widać miejsca powstawania lawin, prądów zawiesinowych czy układ kanionów. To nieporównywalne z patrzeniem na płaską mapę.
W kontekście katastrofy klimatycznej taka obserwacja może być jeszcze bardziej interesująca?
Myślę, że tak. Wizyta w takim Dark Roomie powinna pokazać nam nie to, co widzimy na filmach postapokaliptycznych – czyli spaloną ziemię i hulający wiatr, którzy przerzuca resztki złomu – a niesłychanie zubożoną ziemię, zabudowaną ludzkimi instalacjami od przemysłowych po nowoczesne rolnictwo. To wydaje się być najbardziej prawdopodobne. Pokaże nam, że nasze życie będzie gorsze i uboższe. A pamiętajmy, że my, w Polsce, żyjemy w bardzo uprzywilejowanym miejscu. Są już takie miejsca, które mogą przybliżyć nam doświadczenie zubożałego świata, gdzie i owszem ludzie żyją, ale to paskudna namiastka życia.
Wyszedł pan profesor z wody, a co w niej można by zobaczyć dzięki Dark Roomowi w kontekście katastrofy?
Zależy od tego, które miejsce byśmy oglądali.
Zanurzmy się w Bałtyku.
Prawdopodobnych scenariuszy zdarzeń przygotowanych dla Bałtyku jest dość dużo. Jeżeli więc z Dark Roomem zanurzymy się na płytkie wody na głębokości 50 metrów, to powinno być czysto i ładnie. Pod warunkiem, że opanujemy nadmiar zanieczyszczeń, które wpływają do morza wraz z rzekami. Wówczas już słonawowodny Bałtyk będzie jak Zatoka Botnicka, z dużą połacią trzcinowisk, mieszanką ryb słodkowodnych i końcówką morskich. Może to być ładne i przyjazne dla człowieka środowisko. Ale bardzo mało morskie.
A jak w naszym wirtualnym spacerze zejdziemy głębiej?
Zacznie brakować tlenu, woda zrobi się mleczno-mętna, na czarnym dnie powstaną maty białych pleśni pełne bakterii beztlenowych. To niesłychanie ubogi ekosystem zupełnie nieprzyjazny człowiekowi.
Te informacje o cieplejszej wodzie pewnie ucieszą wielu. W końcu wakacje nad ciepłym Bałtykiem!
Ale ma to swoją cenę. Cieplejszy Bałtyk wiąże się z podnoszeniem poziomu morza. To nieuchronny proces, który nastąpi stosunkowo szybko, a nie ma mechanizmu, który go zatrzyma. Choć z punktu widzenia przyrodnika, który lubi zróżnicowany krajobraz, to ten morski krajobraz Polski za sto lat będzie przepiękny. Pod warunkiem, że go nie zanieczyścimy. Otworzy się Dolina Wisły, morze będzie dochodziło pod Tczew, Żuławy znajdą się pod wodą, powstaną setki bagienek, urozmaici się linia brzegowa. Będzie to fantastyczne miejsce dla ptaków.
A co z ludźmi?
Jeśli będą potrafili rozsądnie do tego podejść, to także będzie dobre miejsce. Tylko mówię to z punktu widzenia przyrodnika, który nie ma działki na Żuławach. Ważne, żeby chronić cenną i unikatową infrastrukturę, taką jak gdańskie Stare Miasto. Nie ma sensu bronić całego wybrzeża, to gigantyczny koszt. Na tym właśnie skupiają się Holendrzy czy Niemcy. Ale ta kwestia wymaga dyskusji, tymczasem u nas panuje przekonanie, że nie warto o tym mówić, bo to spotka następne pokolenie. A są i tacy, którzy zaprzeczają temu, że w ogóle tak się stanie. Jest więc szansa, że prześpimy moment przygotowań.
I jak pan na to patrzy?
Robię, co mogę, opowiadam, piszę. Przekazuję syntezę wiedzy tysięcy naukowców. Główny problem polega na tym, że jako cywilizacja mieliśmy ogromne szczęście przez ostatnie 10 tys. lat. To był okres stabilnego klimatu, co wcześniej w ogóle się nie zdarzało. Wówczas na przestrzeni dekad klimat skakał raz w górę, raz w dół. Nagle wszystko się ustabilizowało, ludzie mogli osiąść w jednym miejscu, planować, powstały rolnictwo i miasta, czyli to, co znamy. Przyzwyczailiśmy się do tego nienormalnego z perspektywy historii Ziemi okresu, a ten właśnie się kończy. Musimy się przestawić, żyć, jakbyśmy kolonizowali nową planetę.
Te pańskie słowa brzmią uspokajająco.
Nie ma się czego bać, bo strach powoduje nierozsądne reakcje. Trzeba przystosować się do zmiany. Tylko czy my to potrafimy? Od polityków, których wybierzemy, zależy świat przyszłych pokoleń. Tylko pamiętajmy, o czym już wspominałem, że nasza część Europy jest w niesłychanie uprzywilejowanym miejscu. W najgorszym przypadku dotkną nas częstsze silne wiatry i huragany, ale miejscowe, jak to miało miejsce w Borach Tucholskich. Musimy być elastyczni, dostosować się do przyrody. Ale to ta kwestia przyrodnicza, jest inny – największy – problem: ogromna liczba ludzi mieszka w miejscach, których do katastrofy nie da się przystosować. Temperatura sprawi, że nie będą mogli tam żyć, chyba że będą mieli klimatyzowane pomieszczenia pod ziemią.
Te dostępne będą dla niewielu.
Tak, to rozrywka dla bardzo bogatych, a ten świat nie składa się tylko z szejków. To najpoważniejszy problem katastrofy klimatycznej. W perspektywie dwóch pokoleń do Europy przywędruje 100, 200, a może 500 mln ludzi.
Za bardzo skupiamy się na walce z naturą, zamiast myśleć, jak zagospodarować nasz nowy świat?
Zdecydowanie tak. Z naturą nie powinno się walczyć. Jedyne, co możemy zrobić, to spowolnić spalanie paliw kopalnianych, drastyczne ograniczyć produkcję zwierząt hodowlanych, trzeba zmienić strukturę żywienia zamożnej Europy i Ameryki. To kwestie znane i powtarzane, a także wyliczalne.
O tym opowie pan podczas swojej prelekcji na Ekogminie 2021 – IV Forum Praktyków?
Będę chciał tam powiedzieć, żebyśmy zastosowali się do znanego powiedzenia przypisywanego Markowi Aureliuszowi, a naprawdę autorstwa teologa niemieckiego Reinholda Niebuhra: „Panie, daj mi cierpliwość, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę, daj mi siłę, abym zmieniał, co mogę, i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego”.
Ta strona korzysta z plików cookie, abyśmy mogli zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o plikach cookie są przechowywane w Twojej przeglądarce i wykonują takie funkcje, jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje strony internetowej są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Niezbędne pliki cookie
Niezbędne pliki cookie powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać Twoje preferencje dotyczące ustawień plików cookie.
Jeśli wyłączysz ten plik cookie, nie będziemy mogli zapisać Twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzisz tę witrynę, będziesz musiał ponownie włączyć lub wyłączyć pliki cookie.
Ciasteczka stron trzecich
Ta strona korzysta z Google Analytics do zbierania anonimowych informacji, takich jak liczba odwiedzających witrynę i najpopularniejsze strony.
Włączenie tego pliku cookie pomaga nam ulepszać naszą witrynę.
Najpierw włącz bezwzględnie niezbędne pliki cookie, abyśmy mogli zapisać Twoje preferencje!